Wszelkie świąteczne, wolne od pracy poranki to pretekst do słynnej tu propozycji śniadania tzw. Irish breakfast
Szczerze
mówiąc dla mnie niewyobrażalne. Za tłuste i szczególnie te małe
kiełbaski, przez Irlandczyków zdecydowanie nadużywane, są okropne w
smaku i nigdy ich nie jadam.
Takie śniadanie od czasu do czasu dla
naszego mężczyzny może być. Na pewno sytości nie można mu odmówić.
Oprócz
tych kiełbasek, oczywiście podsmażonych, nieodłącznym składnikiem jest
pokrojona w plasterki kaszanka tzw. black pudding i white pudding.
Oczywiście w smaku nie umywają się do polskiej (dobrze, że są PL sklepy), choć te z "górnej" półki dość przypominają ją smakiem.
Do
tego jajka sadzone, a i nie zapominajmy o chrupiącym boczusiu... Aby nie
było to tylko tłuste śniadanie, dołóżmy jakieś warzywa, choćby pokrojony
w plasterki pomidor.
Może ciężko w to uwierzyć, ale przed wszelkimi tzw. "bank holiday" w
supermarketach są sprzedawane zestawy Irish breakfast zawierające
składniki niezbędne do przygotowania takiego śniadanie dla dwóch czy czterech
osób. Na pewno jest sycące i jedzone z umiarem nie zaszkodzi. Natomiast mam wrażenie, że wśród tutejszych mieszkańców jest zdecydowanie zbyt popularne.
Mój
mąż na szczęście bardzo rzadko korzysta z tej sposobności - raz na dobrych kilka
miesięcy się skusi. Wtedy ja przygotowuję sobie zdecydowanie zdrowszą i
lżejszą wersję.
Gotowane parówki typu frankfurterki, do tego
jajka na miękko, może byc też jajko sadzone, połówki pieczarek uduszone
na masełku i pokrojony w plasterki pomidor. Wybór należy do Was. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz